Drożejące mieszkania i rosnące słupki sprzedaży nieruchomości u części komentatorów są powodem do wzmożonej czujności. Wielu spodziewało się szybkiego przyjścia kryzysu na rynku budowlanym. Są jednak komentatorzy, którzy twierdzą, że Polacy kupowaliby więcej. Problemem nie jest popyt, a podaż.
Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
W 2019 roku w największych polskich miastach sprzedano 65,4 tys. mieszkań. To wynik niemal rekordowy, co może zaskakiwać w obliczu obaw części ekspertów i komentatorów. Niektórzy obawiali się bowiem, że po fali wzrostów przyjdzie czas na dramatyczne spadki, a nawet kryzys branży.
Jak zauważa “Rzeczpospolita”, czarny scenariusz nie tylko się nie ziścił. Wiele wskazuje na to, że Polacy kupowaliby jeszcze więcej mieszkań. Spadki, które odnotowano w połowie zeszłego roku, nie były jednak oznaką słabnącego zainteresowania, a problemów z podażą.
Deweloperzy mogliby sprzedawać jeszcze więcej?
Branży budowlanej brakuje bowiem 200 tys. pracowników. Są też problemy z dostępnością terenów budowlanych. Nic więc dziwnego, że ceny tych najlepiej zlokalizowanych w Warszawie dochodzą do 150-250 mln zł.
Zbytni optymizm może być kosztowny
Dziennik przestrzega, by nie wierzyć w automatyczne powodzenie każdej inwestycji. Ci, którzy liczą np. na zysk z wynajmu krótkoterminowego, często przegrywają z hotelami. Zarobić na czynszu przy wynajmie długoterminowym również nie jest łatwo – pewny zysk przynoszą bowiem w zasadzie tylko nieruchomości położone w atrakcyjnych lokalizacjach.
Wszystko wskazuje jednak na to, że i w 2020 roku na rynku nieruchomości do kryzysu nie dojdzie. O tym, czy wyniki deweloperów będą równie dobre jak w roku 2019, za wcześnie dziś przesądzać, jedno co wydaje się w zasadzie pewne, to dalszy wzrost cen.
Autor: eRKa
Źródło patrz LINK
Artykuł pochodzi z portalu