Chciej­stwo na rynku nie­ru­cho­mo­ści. Tomasz Błeszyński

Tomasz Błeszyński
Tomasz Błeszyński

Wygó­ro­wane ceny ofer­towe nie­ru­cho­mo­ści od lat psują rynek. To istny kon­cert życzeń właści­cieli. Mają speł­niać marze­nia klien­tów o super cenie za ich wyjąt­kową ofertę.

Konia z rzę­dem temu, kto poda, jakimi racjo­nal­nymi prze­słan­kami kie­rują się wła­ści­ciele miesz­kań, domów czy dzia­łek usta­lając ceny sprze­daży czy czyn­sze najmu. Zwy­kle stosują kilka meto­d usta­lając ceny, swo­ich nie­ru­cho­mo­ści. Głów­nym i decy­du­ją­cym czyn­ni­kiem prawie zawsze jest nadmierne chciej­stwo.

Chciej­stwo to cie­kawa kate­go­ria pseudo eko­no­miczna, która z powo­dze­niem rzą­dzi nie tylko na rynku nie­ru­cho­mo­ści.

Chciej­stwo jest pod­sta­wo­wym czyn­ni­kiem ceno­twór­czym, jego mechanizm jest bardzo pro­sty opiera się na zasa­dzie ’’jak naj­dro­żej sprze­dać, wyna­jąć ’’bez względu na wszystko. Nie ważne, co ofe­ruję, jakie zalety i wady ma np. miesz­ka­nie liczy się tylko zaspo­ko­je­nie jak naj­wyż­szego poziomu chciej­stwa. Bo moją nie­ru­cho­mość jest tak wyjąt­kowa i cenna, że nie ma mowy by kosztowała taniej. Prze­cież nikt lepiej się na tym nie zna jak tylko jej wła­ści­ciel.

Zja­wi­ska ukształ­to­wane przez chciej­stwo wypra­co­wały sobie mocna pozy­cje i są uwa­żane nawet przez niektórych, jako praw­dziwe obli­cze wol­nego rynku.

Kolej­nym czyn­ni­kiem kreu­ją­cym ceny ofer­towe jest korzysta­nie z tzw. bazy sąsiedz­kiej. No, bo skoro sły­sza­łem, że mój sąsiad sprze­dał swoje miesz­ka­nie za taką cenę, to ja nie mogę być od niego gor­szy i ubić jesz­cze lep­szy, inte­res tym bar­dziej, że moje miesz­ka­nie jest o wiele ład­niej­sze i atrak­cyj­niej­sze. Moc bazy sąsiedz­kiej jest ogromna, dys­po­nuje stale nowymi danymi no, bo prze­cież bar­dzo interesuje nas to, kto za ile sprze­dał czy kupił. Cza­sem bazę uzu­peł­niają też infor­ma­cje pozy­ski­wa­nie od rodziny czy zna­jo­mych. Uzbro­jony w tak potężną wie­dzę ofe­ru­jący spo­koj­nie może usta­lać ceny, wszyst­kich nie­ru­cho­mo­ści na każdym rynku.
Nikt tych infor­ma­cji nie wery­fi­kuje, nie zasta­na­wia się nad ich, wia­ry­god­no­ścią no, bo, po co, skoro moja nie­ru­cho­mo­ść jest i tak naj­pięk­niej­sza i najdroż­sza.

Na rynku nie­ru­cho­mo­ści są też tacy „spe­cja­li­ści”, któ­rzy nieusta­nie wer­tują ser­wisy ogłoszeniowe przy­mie­rza­jąc swoją nie­ru­cho­mość do publi­ko­wa­nych ofert. Na pod­sta­wie uzyska­nych tam infor­ma­cji okre­ślają cenę swo­jej nie­ru­cho­mo­ści. Zapo­mi­nają o tym, że podane w ogło­sze­niach ceny ofer­towe czę­sto bar­dzo róż­nią się od trans­ak­cyj­nych. Bywają takie oferty i sytu­acje, że róż­nica pomię­dzy tymi cenami może wyno­sić nawet kil­kanaście pro­cent. Wszystko zależy od oko­licz­no­ści, reali­za­cji danej trans­ak­cji i umie­jęt­no­ści negocjacyj­nych klien­tów. Portale ogłoszeniowe przyjmują do swojej bazy wszystkie nieruchomości od wszystkich, byle tylko dużo zdjęć było. Czym więcej ofert, tym poważniejszy serwis, bo o tym wiadomo nie od dzisiaj, że w ilości jest siła.

Jestem w sta­nie zro­zu­mieć te wszyst­kie „czary mary” klien­tów, które mają dopro­wa­dzić, do uzy­ska­nia jak naj­wyż­szej ceny. Bo zdaję sobie sprawę, że walka z chciej­stwem jest trudna, pokusy silne a ludzie słabi.

Ale dla­czego moje Kole­żanki, Kole­dzy pośred­nicy nie tylko, że przyjmują takie oferty z wyśrubowa­nymi cenami, to jesz­cze je sami podno­szą? Obiecu­jąc klien­tom góry złota, byle by tylko przy­jąć ofertę nie­ru­cho­mo­ści do bazy biura.

Pytam, po co nad taką prze­sza­co­waną ofertą pra­co­wać, wyda­wać pie­nią­dze na jej obsługę i cze­kać na Godota?

Wiem, że cza­sem zda­rzy się cud i pojawi się zde­spe­ro­wany klient na daną loka­li­za­cje czy ofertę skłonny zapła­cić wię­cej, ale cudami zaj­mują się prze­cież inne osoby niż pośred­nicy. Niek­tóre firmy nie­ru­cho­mo­ściowe sto­sują też tzw. metodę „na zmięk­cza­nie’’.

Przyj­muje się wtedy ofertę za bajoń­ską cenę, trzyma w bazie mie­siąc, dwa, trzy a póź­niej się tłu­ma­czy klientowi, że jest ona nierealna, że rynek jej nie kupuje i naci­ska, by zmniej­szył cenę.

Po co takie zabiegi skoro do zmięk­cza­nia służą spe­cjalne płyny a handlowe triki pośredników są tutaj niepotrzebne. Takie zabawy z cenami nega­tyw­nie wpły­wają na rynek, zaburzając jego wiarygodność.

Najważ­niej­sze i najsmutniejsze jest to, że dzięki takim prakty­kom tra­cimy w oczach klien­tów swój pro­fe­sjo­nalizm. Potem dzi­wimy się, że trans­ak­cji nie­wiele, że kupu­jący chcą nego­cjo­wać cenę i nasze wyna­gro­dze­nie od zawy­żo­nej oferty. Pamię­tamy gola, jaki sobie strze­lili kilka lat temu dewe­lo­pe­rzy pom­pu­jąc bańkę cenową. Wielu z nich nie wytrzy­mało póź­niej­szej korekty cen na rynku i popa­dło w duże kło­poty. Po co powie­lać błędy innych, lepiej uży­wa­jąc mery­to­rycz­nych argu­men­tów porządkować rynek z korzy­ścią dla wszyst­kich.

Cza­sem mamy na rynku też taki para­doks, że oferta u pośred­nika jest droż­sza niż bezpośrednio u właści­ciela, który widząc, co się dzieje na rynku obni­żył ją w swoim ogłoszeniu, by szyb­ciej zrealizować trans­ak­cję. Poszu­ku­jący dosko­nale to widzą i omi­jają pośred­nika i pró­bują dotrzeć do oferty bez­po­śred­nio od wła­ści­ciela, bo prze­cież nikt nie lubi przepła­cać.

Chciej­stwo zawsze było i będzie. Jedni chcą sprze­dać drogo a inni kupić tanio.

Ważne by pośred­nik w obrocie nieruchomościami w tym cyklu zna­lazł dla sie­bie godne miej­sce. Kierował się w swo­jej pracy rzetelnością, profesjonalizmem i zdro­wym roz­sąd­kiem. Nie przyjmo­wał do obrotu wszyst­kich ofert, tym bar­dziej tych, gdzie chciej­stwo wła­ści­ciela jest nadmierne. Prze­cież tego robić nie musi a dzięki temu może rynek się ucywilizuje i będzie więcej transakcji. Tego wszyst­kim życzę …
­
Tomasz Błeszyński-doradca rynku nieruchomości, licencjonowany zarządca, pośrednik w obrocie nieruchomościami z ponad 26 letnim stażem, coach biznesu, audytor energetyczny, bloger. Wiceprezydent Federacji Porozumienia Polskiego Rynku Nieruchomości, Prezes Stowarzyszenia Profesjonalistów Rynku Nieruchomości Polski Centralnej, członek Powszechnego Towarzystwa Ekspertów i Doradców Rynku Nieruchomości i wielu innych organizacji biznesowych. Wieloletni wykładowca akademicki, prelegent na konferencjach, seminariach i szkoleniach. Autor analiz, raportów, prognoz i komentarzy oraz publikacji prasowych, uczestnik audycji radiowych i telewizyjnych poświeconych min. ekonomicznym, prawnym zagadnieniom polskiego i zagranicznego rynku nieruchomości. Odznaczony w 2013 r. przez Kapitułę Złotym Medalem Zasłużony dla Polskiego Rynku Nieruchomości „Pro aequo et bono” za wybitne zasługi na rzecz rozwoju rynku nieruchomości. www.bleszynski.bblog.pl

Uwaga! Artykuł został opublikowany w numerze 4 czasopisma Doradca Rynku Nieruchomości 2017 rok. Patrz link do całości numeru.

Udostępnij
Facebook
Twitter
LinkedIn
Email

Bądź na bieżąco

Więcej artykułów

Czas surferów

Biura przygotowane na pojawiające się trudności nie tylko utrzymują, ale nawet zwiększają swoją przychodowość. Pozostali notują większe, a czasami bardzo duże, trudności operacyjne, starając się przetrwać. O tym, jakie strategie mogą pomóc biurom nieruchomości utrzymać się i rozwijać w czasach transformacji, pisze Dawid Marecki.

Przeczytaj więcej »